Sobota, 3 sierpnia 2013
Kategoria wycieczki dalsze
Turbacz
Start z Rabki czerwonym szlakiem, niby rowerowym. Według reserczu najstromiej miało być na piewszych kilometrach i chyba tak było. Miejscami ciężko nawet rower prowadzić.
Szlak, którym zjeżdżałem o wiele bardziej nadawałby się do podjeżdżania.
Na Turbaczu piękne widoki, polecam.
Zjeźdżać nie mogę za szybko, za bardzo telepie. Koszyk z bidonem nie wytrzymuje wibracji. Pulsometr też wariuje gdyż pokazuje 200 chociaż nic nie robię przecież. Następnie żeby wrócić do Rabki trzeba jakimś szlakiem papieskim pod górkę, ale przynajmniej można jechać. Po połowie dystansu nie mam już ochoty na robienie zdjęć bo czas goni i upał zaczyna doskwierać. Ostatni odcinek na szlakach motam się, bo ubzdurałem sobię że do Koniny będzie cośtam pod górkę znowu ma być i kombinuję inną drogę ale nie udaję się i słusznie bo przecież jest jednak w dół.
Już asfaltem delektuję się zjazdem przez Koniny, ale od Niedźwiedzia do Rabki masakruje mnie upał. Dwa podjazdy, przez które mam się przebić do Rabki dobijają mnie ostatecznie (jest samo południe). Wróciłem do domu jakieś 3kg lżejszy, oczywiście odwodniony, odżywam dopiero na drugi dzień :)
No ale jest rekord dziennych przewyższeń i rekord wysokości. Wątpię żebym prędko go pobił :)
Szlak, którym zjeżdżałem o wiele bardziej nadawałby się do podjeżdżania.
Na Turbaczu piękne widoki, polecam.
Zjeźdżać nie mogę za szybko, za bardzo telepie. Koszyk z bidonem nie wytrzymuje wibracji. Pulsometr też wariuje gdyż pokazuje 200 chociaż nic nie robię przecież. Następnie żeby wrócić do Rabki trzeba jakimś szlakiem papieskim pod górkę, ale przynajmniej można jechać. Po połowie dystansu nie mam już ochoty na robienie zdjęć bo czas goni i upał zaczyna doskwierać. Ostatni odcinek na szlakach motam się, bo ubzdurałem sobię że do Koniny będzie cośtam pod górkę znowu ma być i kombinuję inną drogę ale nie udaję się i słusznie bo przecież jest jednak w dół.
Już asfaltem delektuję się zjazdem przez Koniny, ale od Niedźwiedzia do Rabki masakruje mnie upał. Dwa podjazdy, przez które mam się przebić do Rabki dobijają mnie ostatecznie (jest samo południe). Wróciłem do domu jakieś 3kg lżejszy, oczywiście odwodniony, odżywam dopiero na drugi dzień :)
No ale jest rekord dziennych przewyższeń i rekord wysokości. Wątpię żebym prędko go pobił :)
Opuszczając Rabkę© pankracy
Szlak robi się coraz trudniejszy© pankracy
Widok na Beskid Wyspowy© pankracy
Jazda pod górę już prawie niemożliwa dla mnie© pankracy
Widok z Polany Przysłop© pankracy
Na Polanie Przysłop© pankracy
Po tym już nawet ciężko iść© pankracy
Miejscami już się wypłaszcza, ale skąd ta woda© pankracy
Miejsce pamięci po jakimś rowerzyście?© pankracy
Takie tam na szlaku© pankracy
Schronisko Stare Wierchy© pankracy
Już blisko do Turbacza© pankracy
Szlak na szczycie Turbacz© pankracy
Szczyt Turbacza niczym pobojowisko© pankracy
Na szczycie Turbacza© pankracy
Chwila chwały© pankracy
Widok z Turbacza na Podhale© pankracy
Schronisko na Turbaczu© pankracy
Zagęszczenie szlaków na Trubaczu© pankracy
Z Turbacza w stronę hali© pankracy
Bacówka na Hali© pankracy
Gorce no i Turbacz© pankracy
Panoramka© pankracy
Na Wierchach Zarębskich© pankracy
Widok na Tatry© pankracy
Na polanie Jaworzynie© pankracy
Widok z Polany Jaworzyny© pankracy
Widok z polany© pankracy
Info na polanie© pankracy
Na czerwonym szlaku miejscami całkiem fajna droga© pankracy
Most na szlaku niebieskim© pankracy
Strumyk na szlaku wzdłuż Kamienicy© pankracy
Jeden z podjazdów między Porębą Wielką a Rabką© pankracy
- DST 60.30km
- Teren 40.00km
- Czas 04:21
- VAVG 13.86km/h
- VMAX 55.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 225 (117%)
- HRavg 152 ( 79%)
- Kalorie 3843kcal
- Podjazdy 1520m
- Sprzęt Unibike Viper
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!